Przejdź do głównej zawartości

Wydarzenia rodzinne

                 WYDARZENIA RODZINNE

WYDARZENIA Z ŻYCIA OJCA ANTONIEGO GIERZW czerwcu 1918 r ojciec zostaje powołany do wojska Pruskiego jako, że Wielkopolska była wówczas w zaborze Pruskim. Służył w 41 Pułku Artylerii Polowej w Głogowie. W grudniu 1918 r zdezerterował z wojska i w pełnym rynsztunku z bronia w ręku w dniu 28 grudnia przyłączył się do Powstania Wielkopolskiego - kompani Skalmierzyce. Po zakończeniu Powstania w dniu 5 kwietnia 1919 r wstąpił do Wojska Polskiego służąc w 2 Pułku artylerii Lekkiej/ PAL/. W 1920 r wraz z Pułkiem uczestniczył w wojnie Polsko - Bolszewickiej. Po zakończeniu wojny i reorganizacji Armii zostaje przydzielony do 17 PAL w Gnieźnie gdzie dosłużył sie stopnia ogniomistrza na stanowisku szefa 1 baterii. W wyniku zarządzonej w 1939 r mobilizacji 17 PAL wchodzi w skład 17 Dywizji Piechoty w ramach Armii Poznań dowodzonej przez generała Tadeusza Kutrzebę. Pułk ten poczawszy od 28 sierpnia 1939 r przemieszcza się w kierunku Konin, Koło, Sochaczew, Kutno, Łęczyca. W dniu 4 września bierze udział w obronie przedmieścia Koła a w dniu 16 września wobec znaczącej przewagi wroga i niemożliwości przeprawienia się cześci wojska przez Bzurę, Dowódca Armii wydaje rozkaz przerwania bitwy i wycofania się na Warszawę. Oddziały 17 DP , którym nie udało się przeprawić przez Bzurę w dniu 18 września zostały rozbite przez 1 Dywizję Pancerną wroga. W dniu 19 września Ojciec dostał sie do niewoli w miejscowości Januszewo w widłach rzeki Wisły i Bzury. Z niewoli został zwolniony 20 października 1939 r. W czerwcu 1940 r został wywieziony jako przyuczony cieśla wraz z częścią firmy niemieckiej ,w której był zatrudniony na roboty do Berlina. W lipcu 1945 r po oswobodzeniu przez amerykanów wraca do domu.
WYDARZENIA WOJENNE Z ŻYCIA MAMY
                      ŁUCJI GIERZ


 Przed 1939 r. mama należała do Koła Rodzin Wojskowych przy 17 PAL w Gnieźnie. Postanowieniem władz wojskowych – na wypadek zagrożenia wojną przewidywana była ewakuacja rodzin wojskowych transportem kolejowym w kierunku na Warszawę. Warunkiem wypłaty 3 miesięcznych poborów wojskowego było uczestnictwo w ewakuacji. Dobytek domowy został spakowany i w dniu 30.08.1939 r. przy pomocy żołnierzy i rodzin przewieziony do wagonów towarowych na stację przeładunkową w Gnieźnie. W składzie pociągu była platforma, na której umieszczono karabiny maszynowe wraz z obsługą żołnierzy. Komendantem pociągu był oficer wyznaczony przez sztab wojskowy. W dniu 31 sierpnia 1939 r. pociąg ruszył marszrutą w kierunku Wrześni, Konina, Kutna, Warszawy. W drugim względnie trzecim dniu pociąg został ostrzelany w okolicach Koła przez samolot niemiecki .Powstała panika , wyskakiwano z wagonów i przemieszczano się na pole kukurydzy. Samolot powtórnie ostrzelał transport , jednak ostrzelany z platformy pociągu samolot odleciał. Pociąg ruszył w dalszą trasę. Następnego dnia w godzinach rannych nastąpił ponowny nalot. Było to przed Karsznicami blisko trasy Kutno-Łowicz. Dzień był bezchmurny i słoneczny. Samoloty niemieckie krążyły i przelatywały na dużej wysokości poza zasięgiem polskiej artylerii. Bombardowanie nie wyrządziło transportowi większej szkody, gdyż bomby zrzucane z tej wysokości nie trafiały celu. Nie mniej jednak uczestnicy transportu przeleżeli na wolnej przestrzeni i mogli przez kilka godzin oglądać srebrzyste samoloty i pod nimi rozrywające się pociski. Ostatecznie rozbicie transportu nastąpiło na stacji kolejowej Leonów /trasa Łowicz – Sochaczew/ W czasie postoju pociągu na stacji, Leszek wraz z kolegą z naszego wagonu przeszli ok.100 m do pompy z wodą. Leszek pompował a kolega trzymał kankę. Nadleciał samolot niemiecki i serią z karabinu maszynowego ostrzelał transport a następnie obrzucił bombami. Kula z tej serii trafiła kolegę ,który zginął na miejscu. Leszkowi nic się nie stało. Uczestnicy transportu rozbiegli się w kartofliska i do pobliskiego zagajnika. Leżąc w kartofliskach Mama usłyszała wołanie o pomoc. Pomimo swoich 5-ga dzieci ,przeczołgała się do wzywającej o pomoc .Była to żona oficera 17 PAL - Pani Rydlewicz. Leżała z odciętą nogą powyżej kolan. Poprosiła Mamę aby zaopiekowała się trzymiesięcznym dzieckiem o imieniu Michaś. Po ustaniu bombardowania Mama przekazała dziecko sołtysowi z woreczkiem na szyi z zawartością pieniędzy, kosztowności i informacji o dziecku. Leszek z częściowo spalonego wagonu przyniósł teczkę z dokumentami i kilka rzeczy do ubrania. W dalszą drogę wybraliśmy się wynajętymi podwodami w kierunku Warszawy. Drogi były zatłoczone przez ucieknierów oraz przemieszczające się wojsko. W oddali słychać było huk dział i błyski wystrzałów. Około 9 września dotarliśmy do wsi Kurdwanów zatrzymując się na kilka dni u gospodarza. Po ustaniu walk nad Bzurą około 29 września ruszyliśmy wynajętymi podwodami w kierunku domu. Przerażający był przejazd zaprzęgu konnego przez zniszczony most na Bzurze niedaleko Kozłowa Biskupiego gdzie kilka dni wcześniej odbyła się krwawa bitwa na bagnety. Most był złamany wpół. Woźnica przy udziale innych uczestników musiał hamować wóz przy zjeździe w dół a równocześnie musiał panować nad spłoszonymi końmi. Na obrzeżach Bzury mnóstwo zabitych koni z kopytami wzniesionymi ku górze i nadętymi brzuchami jak również ogromna ilość zniszczonego sprzętu wojskowego. Kilka dni wcześniej odbyła się tam krwawa bitwa Armii Poznań z armią niemiecką. Dalsza trasa powrotu prowadziła furmanką do Łodzi przez Retkinię, dalej pociągiem towarowym do Inowrocławia. Z braku pociągu do Gniezna ruszyliśmy wozem do Markowic z noclegiem w niewykończonym kościele. Dalej pieszo 10 km. do Strzelna, podwodą 26 km. do Trzemeszna i pociągiem do Gniezna. W domu znaleźliśmy się 12 października. W Gnieźnie skontaktował się z Mamą Pan Singer dziadek dziecka uratowanego pod Leonowem. Podziękował za udzielenie pomocy córce i uratowanie Michasia. Równocześnie opowiedział o losach dziecka.Równolegle z transportem, w którym była córka z dzieckiem poruszał się samochodem wraz z żoną. Kiedy dowiedział się o rozbiciu transportu w poszukiwaniu córki i dziecka udał się do Sołtysa ,gdzie trafił na wnuka i dowiedział się o śmierci córki. Przeglądając woreczek z dokumentami stwierdzili brak pieniędzy i kosztowności. Ustalono ,że ostatnią osobą która miała w ręce woreczek z kosztownościami był dowódca pociągu w stopniu porucznika. Patrol wojskowy szybko jego odszukał i znalazł przy nim kosztowności. Odbył się sądpolowy- został rozstrzelany.
                MAMA NA GESTAPO

Był listopad  1942 r. Wojska niemieckie zaczęły wycofywać się pod Stalingrad. Ojciec, po opuszczeniu obozu jenieckiego w 1939 r. chcąc utrzymać rodzinę a byli to rodzice i 6-cioro dzieci, zaczął pracować  jako przyuczony cieśla w zakładzie, którego właścicielem był niemiec Guinter.  Zakład znajdował się przy ul. Dalkoskiej w Gnieźnie. Po wojnie właścicielem zakładu był P. Maciaszczyk. W naszym mieszkaniu na stancji mieszkał inż. Reinike, który pracował w Firmie budowlanej przy ul.Warszawskiej. Zgadał się z Ojcem na temat jego kwalifikacj i zaproponował pracę w tej firmie. Po sprawdzeniu kwalifikacji zaproponowano Ojcu stanowisko starszego majstra jednak warunkiem było podpisanie listy leistung polen. Na to ojciec  jednak zgodzić się nie mógł. Po rozpoczęciu bombardowań Niemiec przez aliantów Ojca już jako zwykłego cieślę z całym zakładem przeniesiono do Berlina. W tym czasie na parterze budynku przy Bednarskim Rynku 6 zamieszkiwał Niemiec z rodziną o nazwisku Schmidt członek SA /brunatnych koszul/ My mieszkaliśmy nad nim na pierwszym piętrze. W czasie okupacji rodzeństwo nosiło na nogach tzw. Dybki /buty o spodach drewnianych. Do kąpania Mama ustawiała na środku kuchni skrzynię od węgla na niej stawiała wanienkę i po kolei nas myła. Ta sytuacja nie spodobała się P. Schmidtowi i doniósł na Gestapo ,że Mama celowo zakłóca spokój jego rodzinie. W wyniku tego donosu Mamę wezwano na Gestapo celem przesłuchania. Mama wzięła na ręce Wiesia, pożegnała się z wszystkimi, gdyż za takie doniesienie groził obóz koncentracyjny. Oficer Gestapo wypytywał się dokładnie co jest przyczyną że zakłócamy spokój sąsiadom mieszkającym na parterze. Po wyjaśnieniach Mamie kazał  przejść z Wiesiem do sąsiedniego pokoju i czekać. Między czasie wezwał gospodarza domu przy Bednarskim Rynku 6 P.Opitza celem wydania opinii o naszej rodzinie.  P Opitz wydał bardzo dobrą opinię stwierdzając, ze chciałby mieć wszystkich takich lokatorów jak rodzina Gierzów, w wyniku czego mama z Wiesiem została wypuszczona. Oficerowi Gestapo spodobał się Wiesiu gdyż miał kręcone włosy w kolorze blond i niebieskie oczy. Stwierdził, że to jest typowa rasa aryjska. Przed wypuszczeniem Mamy powiedział jej znamienne zdanie, myśli Pani, że na Polaków donoszą tylko Niemcy ale o wiele więcej jest doniesień ze strony Polaków na Polaków. Po tym fakcie Mama napisała list do Taty do Berlina szczegółowo opisując zaistniałą sytuację. Ojciec urodził się w 1900 r. a więc znał doskonale język niemiecki i pięknie pisał gotykiem. Zdenerwował się tym faktem bardzo i napisał list do niemieckiego sztabu wojskowego mieszczącego się w koszarach przy ul. Wrzesińskiej w Gnieźnie. Napisał między innymi, że on naprawia dachy po bombardowaniach w Berlinie a na zapleczu dekownik /tutaj mowa o Schmidcie/ wyżywa się na bezbronnej polskiej rodzinie. Napisał też, że jeżeli jest taki odważny to niech pokaże co potrafi na froncie wschodnim. W tym czasie wojska niemieckie dostawały baty na tym froncie. Reakcją na ten list było wezwanie Ojca do sztabu wojskowego w Gnieźnie i przesłuchanie go. Na zakończenie rozmów pogrożono mu palcem i powiedziano, żeby więcej czegoś takiego nie robił. Ojciec wrócił do Berlina a dwa tygodnie po rozmowie w sztabie P. Schmidt dostał skierowanie na front wschodni i do końca wojny już się nie pokazał. Pan Opitz , gospodarz domu do śmierci utrzymywał listowny kontakt z Ojcem. Był właścicielem dużego tartaku w Niemczech. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce jego synowie przysyłali paczki żywnościowe do ojca i rodziny.


Pomocą w opracowaniu tego materiału służyli : brat Zygfryd oraz siostry Bogdana i Ewelina. Szczególnie przydało się zapamiętanie opowiadań jakie słyszałem od Rodziców.




Opracował:  Jacek Gierz

                                                    ZJAZD RODZINNY 27 WRZEŚNIA 2003 R.                 

                             

Na zaproszenie Jacka w dniu 27 września 2003 r. doszło do spotkania rodzinnego w Gnieźnie, w którym udział wzięły córki i synowie Antoniego i Łucji Gierz wraz z mężami i żonami. Spotkanie to odbyło się pod hasłem „DOMU Z DYMEM NIE PUŚCIMY” W spotkaniu tym uczestniczyli: Renia- żona Leszka, Zenek z żoną Lidią, Daneczka z mężem Alkiem, Basia, Ewunia, Wiesiu z żoną Danką, Jacek, Olek z żoną Krystyną oraz Włodek – mąż Marioli. Spotkanie rozpoczęła msza św. w kościele św. Wawrzyńca w Gnieźnie. Po mszy św. wszyscy udali się na cmentarz św. Wawrzyńca gdzie pomodlono się, złożono kwiaty i zapalono znicze na grobach zmarłych Mamy i Taty, Ulki - żony Jacka oraz Marioli. W godzinach południowych odbył się mały spacer po centrum Gniezna a następnie udano się do restauracji „Kresowianka” na przedmieściach miasta. Tutaj przy uroczystym obiedzie wspominano dawne czasy i rodziców. Po obiedzie udano się na działkę letniskową w Wymysłowie gdzie zachwycano się piękną panoramą roztaczającą się z poziomu domku letniskowego. Po kawie przystąpiono do oglądania zbioru zdjęć rodzinnych oraz Drzewa Genealogicznego Rodziny Gierz, które to w poszerzonym zakresie można oglądać do dzisiaj na stronie internetowej ”www.jacekgierzek.nazwa.pl” w zakładce DRZEWA GENEA – DRZEWO GENEALOGICZNE GIERZ ANTONI OJCIEC .opracowanego przez Jacka. Czas upływał w miłej i ciepłej atmosferze na świeżym powietrzu w otoczeniu lasu i jeziora Wierzbiczany. Wieczorem rozpoczęło się grilowanie i kolacja a po niej śpiewom i tańcom nie było końca. Spotkanie trwało do późnych godzin nocnych. Duży wkład w organizacji tego przedsięwzięcia dały dzieci Jacka, Sebastian i Emilka, które na bieżąco pomagały.

                    18 ROCZNICA URODZIN MANUELA  -  2. 06. 2016 R.


            
 W dniu 2 czerwca Manuel najstarszy wnuk obchodził 18 –tą rocznicę urodzin.  Z tej to okazji Rita wraz z Juergenem zorganizowali mu przyjęcie na które została zaproszona najbliższa rodzina oraz koleżanka i koledzy z jego maturalnej klasy. Przygotowanie imprezy odbyło się w pełnej tajemnicy przed Manuelem. Z Gniezna dojechaliśmy do Solingen w dzień poprzedzający uroczystość tj. 3 czerwca i zakwaterowani byliśmy tak, by Manuel się o tym nie dowiedział. Sama uroczystość odbyła się w Villi Lindenhof w Solingen dokąd został Manuel zwabiony podstępnie przez kolegę. Tak się złożyło, że w drugi dzień po uroczystości zostały ogłoszone wyniki z matury. Ogólna bardzo dobra ocena daje mu możliwość startu na wyższą uczelnię. Jego marzeniem jest dostanie się na Uniwersytet w Mannhaim czego mu z całego serca życzymy.
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:
Ocena:

                            50 - CIO LECIE ZAWARCIA ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIEGO  
                                                          DANUTY I WIESŁAWA GIERZ

W dniu 1 października 2016 roku przypadła 50-ta rocznica zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy Danką i Wiesiem. Na zaproszenie Jubilatów przybyła do restauracji „Ratuszowa” w Gnieźnie najbliższa rodzina. Przyjęcie odbywało się w przyjemnej i serdecznej atmosferze. Z okazji rocznicy na torcie zapaliły się świece a rodzina odśpiewała Jubilatom „ 100 lat”. Niestety na tą uroczystość ze względów zdrowotnych nie mogli przyjechać Daneczka z Alkiem oraz Ewunia. Byli natomiast czterej bracia: Zenek, Wiesiu, Jacek z żoną Elżbietą oraz Olek. Ze strony Danki byli brat Bodek z żoną Urszulą i ćórką, dzieci Jubilatów Alicja z Jarkiem, córką i synami oraz córka Lucyna ze Zbigniewem i córką Liwią.  Najwięcej uciechy sprawiła wszystkim wnuczka Jubilatów Liwia. W miłej atmosferze spotkanie zakończyło się w godzinach wieczornych. Poniżej zdjęcia z uroczystości

OSTATNIE POŻEGNANIE EWUNI

W dniu 10 października 2016 r. po długiej chorobie w wieku 79 lat odeszła od nas na zawsze nasza kochana siostra, szwagierka, ciocia a przede wszystkim mama Jacka, świętej pamięci Ewelina Mytych z domu Gierz. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się modlitwą i mszą świętą za zmarłą w kościele p.w. Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych w Rumii a następnie na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Górniczej. Spoczęła w grobie rodzinnym,  gdzie dotychczas pochowani byli jej mąż Kszysztof oraz syn Ireneusz. Ewunia była niezwykłą osobą. Pogodna, życzliwa i lubiona przez otoczenie o czym może świadczyć ilość osób biorących udział w jej ostatnim pożegnaniu. Była rodzinną " skarbnicą wiedzy", pamietała o wzsystkich rocznicach rodzinnych, urodzinach, imieninach itp. Uroczystość pogrzebowa zakończyła się stypą , na której spotkała się niemal cała rodzina

Komentarze